Spółdzielnia mieszkaniowa wykupiła grunty między ul. Wyszyńskiego a Gmeinera. – To 1,5 ha terenu. Chcieliśmy go uporządkować, żeby nie dochodziło tam do pożarów, bo rosła sucha trawa. Rosły tam małe samosiejki, głównie drzewa owocowe. Drzewo, za które naliczono nam karę na pewno nie miało więcej niż 10 lat. Nie musieliśmy mieć zezwolenia na wycinkę – opowiada Piotr Iwan, prezes SM „Metalowiec”.
SM "Metalowiec" zatrudniła firmę z Urzędowa do uporządkowania terenu. - Ten człowiek wykopywał korzenie po ściętych drzewach. Przedsiębiorca dostał zapłatę za swoją pracę i pojechał donieść na spółdzielnię. Przecież mógł od razu powiedzieć naszemu pracownikowi, który ścinał drzewa, że tam rośnie dąb, na którego wycinkę trzeba mieć pozwolenie. To jakaś zemsta - twierdzi Iwan.
Czemu doniósł na spółdzielnię?
Za uporządkowanie terenu należącego do spółdzielni odpowiedzialna była firma Andrzeja Siemiona z Urzędowa. – Nie wiedziałem, jakie są procedury, dlatego nie interweniowałem przed ścięciem tego drzewa. Nie znam się na tym. Dopiero później dowiedziałem się, że prezes powinien mieć zgodę – tłumaczy Andrzej Siemion.
Okazuje się jednak, że sprawa ma też inny charakter. Jaki? Finansowy. – Zrobiłem kalkulację i przeliczyłem wszystkie godziny, a fakturę przekazałem w sekretariacie. Dość szybko dostałem pieniądze. Dzień później jednak minąłem się na mieście z prezesem. Był zdziwiony, że tak szybko otrzymałem zapłatę i powiedział, że w sumie to za drogo to wyszło. Potem dostałem telefon od spółdzielni, że jeśli nie wywiozę ziemi z tamtego terenu to prezes nie chce mnie znać – relacjonuje przedsiębiorca.
Jak dodaje Siemion panowie mieli pokłócić się w budynku spółdzielni. To na dobre rozsierdziło przedsiębiorcę. – Prezes wygnał mnie z biura, choć ja chciałem tylko wyjaśnić sytuację. Sam mnie sprowokował, dlatego wsiadłem w samochód i pojechałem do prokuratury, a stamtąd odesłali mnie do Urzędu Miasta. Tam opowiedziałem o ścięciu drzewa – dodaje właściciel firmy z Urzędowa.
”To zemsta. Nie wiem za co”
Prezes Iwan donos przedsiębiorcy traktuje jako zemstę. Twierdzi, że właściciel nie wyrażał chęci rozmowy. - Ten człowiek zarobił dobre pieniądze, a w ramach akcji zemsty doniósł na spółdzielnię. Wypłaciliśmy mu jakieś 17 tys, zł. Spółdzielnia chciała, żeby w ramach tej kwoty przywiózł nam jeszcze 3 wywrotki piachu. Bo uznaliśmy, że ta kwota jest bardzo duża. Ale ten człowiek nic nie mówił, nie negocjował – odpiera zarzuty Piotr Iwan.
Polityczny aspekt wycinki drzewa
Po doniesieniu przedsiębiorcy sprawą zajęli się urzędnicy. – Kwotę kary naliczyliśmy zgodnie z określonym przez ministra środowiska taryfikatorem. Zrobiono to na podstawie pomiaru pnia dębu szypułkowego – mówi Michał Mulawa, rzecznik UM w Kraśniku.
Urzędnicy naliczyli 45 752 zł kary. Prezes Iwan będący jednocześnie radnym miasta nie zgadza się z tą decyzją. Już odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Lublinie. – Postępowanie w tej sprawie zrobiono niestarannie. Są liczne uchybienia, które zgłosiliśmy do SKO. Moim zdaniem urząd stronniczo załatwił sprawę. Materiał dowodowy zebrany przez miasto jest słaby. Uwierzono jednej osobie, a nie wzięto pod uwagę zeznań pracowników spółdzielni i byłych właścicieli gruntów. Czy to ma być kara za moją postawę i zablokowanie wprowadzania przez urząd opłaty za wywóz śmieci w wysokości 12,5 zł? – pyta Iwan.
Kraśnicki magistrat twierdzi, że postępowanie przeprowadzono zgodnie z przyjętymi normami. - Po zebraniu dowodów i materiałów potwierdzających zeznania świadka 3 stycznia wydano decyzję wymierzająca spółdzielni administracyjną karę pieniężną - informuje Mulawa.
Ściął topolę bez pozwolenia. Miasto umorzyło ponad 18 tys. zł kary
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?