Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z podróżniczką Kingą Gnaś-Sawczuk

Redakcja
- Podróżowanie jest dla mnie życiem - mówi Kinga Gnaś-Sawczuk w wywiadzie dla portalu NaszeMiasto.pl
- Podróżowanie jest dla mnie życiem - mówi Kinga Gnaś-Sawczuk w wywiadzie dla portalu NaszeMiasto.pl fot. Sandra Michalewska
O podróżowaniu, które jest dla niej życiem i na które - jak przekonuje - wcale nie trzeba mieć worka z pieniądzmi, przepysznych stekach na Florydzie oraz upadających biurach podróży rozmawiamy z Kingą Gnaś-Sawczuk, pochodzącą z Dzierzkowic podróżniczką z turystycznym ADHD.

Sandra Michalewska: Od dawna Pani podróżuje?__

Kinga Gnaś-Sawczuk__:Poniekąd od dziecka, bo zawsze gdzieś jeździłam z rodzicami i to ich się „agitowało”, żeby spakować plecak i wyjechać gdzieś na weekend. Ale był taki moment przełomowy, kiedy człowiek wszedł już w dorosłość, czyli czasy szkoły średniej. Wtedy zaczęły się podróże samotne bądź z paczką znajomych. Potem – na studiach – już się to rozkrzewiało. Z czasem rozpoczęły się już ambitniejsze podróże. I powstał portal testersi.pl, gdzie o tych podróżach można było pisać.

Kto zaraził Panią pasją podróżowania?

Chyba gdzieś w środku kłębiła się we mnie taka nitka i z tej nitki stał się niezły „kłębek możliwości” i podróżniczych inspiracji. Tak naprawdę od dziecka fascynowało mnie przeglądanie map, planowanie czegoś, analizowanie, gdzie można się wybrać. Już oczami takiej dziecięcej wyobraźni kreśliłam różne obrazy. Tak krok po kroku, nitka po nitce, możliwości turystyczne gdzieś się spełniały i tak właśnie nakręcił się kłębek o nazwie testersi.pl, czyli pisanie na portal, ale także do gazet i różne spotkania medialne i nie tylko.

Często Pani podróżuje?

Kiedyś podróżowałam znacznie częściej. Jednak zmieniły się w moim życiu priorytety. Teraz jest rodzina, budowa domu, praca i wszelkie inne zobowiązania. Ale już oczyma wyobraźni jestem w Tatrach, bo marzy mi się widok naszych ośnieżonych górskich szczytów i wiem, że długo już tu na miejscu nie wytrzymam, więc w weekend ruszam do Zakopanego.

Czym jest portal testersi.pl? Kiedy powstał i kto go prowadzi?

Portal testersi.pl powstał 8 marca 2009 roku, czyli w Dzień Kobiet. Nie była to data mocno feministyczna – celowałyśmy po prostu w jakąś fajną datę, o której dobrze byśmy pamiętały.

Portal tworzą dwie osoby – ja z moją przyjaciółką – Betinką, czyli Beatą, która właśnie 8 marca obchodzi imieniny. Ja z kolei funkcjonuję na portalu pod pseudonimem Keenya. Portal szeroko traktuje turystykę, czyli generalnie opisujemy swoje przeżycia, swoje krótsze bądź dłuższe eskapady. Można przejrzeć fotorelacje i oczami wyobraźni odbyć jakąś szeroką podróż w dowolnie wybrane miejsce. Jest także zakładka „Polecamy”, gdzie przeglądowo traktujemy różne dziedziny, jak np. opisujemy różne ciekawe miejsca, smaki, które obłaskawiły nasze podniebienia. Jest również zakładka „Sprzęt”, gdzie baczniej przyglądamy się rzeczom, które przydają się w podróży oraz tym, które są koniecznie potrzebne. Mamy także zakładkę „Historie” – tu mogą „wyżywać się literacko” osoby, które też chciałyby coś opowiedzieć o sowich wojażach, kochają podróżować, kochają przeżywać pozytywne emocje i mogą coś od siebie napisać, ująć swoje przemyślenia.
No i mamy jeszcze zakładkę „Mapa strony”, która spina wszystkie informacje zawarte na portalu, jest niejako takim spisem treści.

Czym jest dla Pani podróżowanie?

Życiem. Podróż jest dla mnie tożsama z życiem, czyli z aktywnością i z przeżywaniem codzienności. Śmieję się, że mam turystyczne ADHD i nawet jak jest chwila spokoju, to nie potrafię usiedzieć cierpliwie na miejscu, tylko już mnie nosi, już chciałabym być w innym miejscu, już coś robić i gdzieś działać i o czymś pisać bądź coś zwiedzać. Nawet czekając na Panią, już praktycznie wyciągałam notatnik i próbowałam przelewać jakieś myśli z bieżącego dnia.

Jakie miejsca do tej pory Pani zwiedziła?

Przede wszystkim Polskę, którą zwiedziłam praktycznie całą, łącznie z trójstykami, czyli z miejscami, gdzie spotykają się granice trzech państw. Zwiedziłam także dużo krajów europejskich. Kiedyś zrobiliśmy takie „Tour de Europe”, będąc w 7 krajach w 8 dni, więc była to dość mocna turystyczna pigułka. Wtedy „zaatakowaliśmy” Czechy, Austrię, Włochy, Słowenię, Chorwację, Węgry i Słowację. Marzy mi się Skandynawia w większym wydaniu, bo dotychczas byłam tylko w Szwecji i w Danii. Bardzo urzekła mnie Szwajcaria, zwłaszcza ta blisko Francji nad Jeziorem Genewskim oraz Italia.

To Europa. A inne kontynenty?

Byłam w Ameryce Północnej. Moim takim serduszkiem jest Kanada, ale zwiedziłam też w połowie Stany Zjednoczone, z bardzo sztampowymi miejscami charakterystycznymi dla USA jak np. Wielki Kanion, Las Vegas czy San Francisco.
Ostatnio, w lutym byłam w Emiratach. A w międzyczasie testuję takie turystyczne destynacje, które poniekąd są dostępne dla każdego śmiertelnika, czyli Tunezja, Wyspy Kanaryjskie czy Madera.

Prowadzi Pani statystyki mówiące o tym, ile zwiedziła Pani kontynentów i państw?

Kiedyś nad tym myślałam i próbowałam sobie to grupować. Nawet kiedyś pewna gazeta poprosiła mnie o przygotowanie listy ciekawych miejsc, które przetestowałam, więc musiałam sobie zrobić przegląd wszystkich odwiedzonych, ciekawych zakamarków w Europie i na świecie. Lubię takie statystki i ich analizę.

Jest Pani teraz w stanie powiedzieć, ile kontynentów i państw Pani zwiedziła?

Musiałabym policzyć… Z europejskich krajów: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Hiszpania, Portugalia, Włochy, Szwajcaria, Szwecja, Niemcy, Ukraina (Krym), Słowacja, Słowenia, Węgry, Włochy… Na pewno około 20 państw Europy. Dodatkowo przetestowałam Amerykę Północną, czyli Kanadę i Stany. Ameryki Południowej jeszcze nie zwiedziłam, ale to moje ogromne marzenie, podobnie jak Australia i Nowa Zelandia, więc może będzie to taka moja wyprawa życia?

A Bliski Wschód?

Jeśli chodzi o Bliski Wschód to jedynie Zjednoczone Emiraty Arabskie i postawiłam stopę w Omanie… Te odleglejsze destynacje są dla mnie jeszcze tajemnicą, tak samo jak kraje azjatyckie i latynoskie.

Często smakuje Pani lokalnych potraw?

Zawsze. Kiedy jestem na wyprawie nie ma dnia, aby moje kubki smakowe nie zagnały mnie na przetestowanie czegoś lokalnego. I szukam tych smaków i oryginalnych potraw dla danego regionu. Kosztowałam jedzenie zarówno wegetariańskie, jak i oparte na mięsie, ale także desery i konkretne napoje typowe dla danego miejsca. Mam trochę taką duszę szpiega i testersa. Zawsze muszę wszystko sprawdzić, przetestować i przeżyć.

A jest jakaś wyjątkowa potrawa, której smak utkwił Pani szczególnie w pamięci?

Na Florydzie jadłam – o dziwo – fantastyczne steki. To trochę synonim naszej polskiej, świetnej karkówki z grilla. Paradoksem jest to, że nie znoszę śmietany, a uwielbiam carbonarę i wszelkie włoskie pasty bardzo mi smakują i sprzyjają memu podniebieniu. Generalnie lubię rzeczy mięsne i różnego rodzaju finezyjne potrawy na nim oparte. Kiedy byliśmy na Krymie, bardzo posmakowały mi tamtejsze specjały, które choć na pozór wydawały się bardzo tuczące – przypadły mi do gustu i do tej pory pamiętam, jak smakują.

Podróżując po świecie czasami trzeba zjeść coś, czego smaku się nie zna. Czasami jest to obrzydliwe, ale niekiedy ciekawość albo głód są silniejsze. Jadła Pani np. żywe baranie oko albo pająki smażone w tłuszczu?**

Nie. Nawet gdyby mi kazano, to nie ruszyłabym takich rzeczy, tak samo jak rękami i nogami wzbraniam się przed mizerią czy pomidorami ze śmietaną, choć same pomidory uwielbiam. Aż na tak daleko idące ekstrema bym się nie zdecydowała. Ale chętnie jem to, co wydaje mi się na tyle normalne, że wiem, że moje podniebienie by to przełknęło. Jestem otwarta na wszelkiego rodzaju testy i podboje kulinarne.

Pytam o to w kontekście programów telewizyjnych prowadzonych choćby przez Martynę Wojciechowską czy Wojciecha Cejrowskiego, którzy przed kamerą nie mają oporów przed tym, by włożyć robaka do ust…

To prawda – dużo celebrytów próbuje kulinarnych eksperymentów. Nie wiem czy jest to kwestia reklamy czy pokazania, jak jesteśmy mocni i jak mocno sztuka przetrwania się w nas wpisuje. Mnie jednak daleko do testowania tego typu rzeczy.

O jakiej podróży teraz najbardziej Pani marzy?

Najbardziej o Nowej Zelandii i Australii.

Czy jest na naszej planecie miejsce, które ukochała Pani najbardziej?

Tak – Kanada. Byłam tam pierwszy raz bardzo dawno temu, bo w 2000 roku, ale ochoczo wracam do kraju liścia klonowego. Do dziś pamiętam te ciarki i emocje, które wywarły na mnie tamte miejsca i krajobrazy w prowincji Alberta. Zakochałam się w Banff National Park, czyli pierwszym parku narodowym Kanady i trzecim parku narodowym świata. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak potoczy się moje życie. Nie wiedziałam, że skończę geologię z turystyką, czyli tzw. Geoturystykę w Krakowie i że będę studiować też handel zagraniczny na stosunkach międzynarodowych i że będę mogła zaplanować turystyczną trasę po Banff National Park i o tym napisać swoją pracę magisterską. Stało się to kilka ładnych lat później. Druga wyprawa do Kanady zaowocowała napisaniem pracy i wielką pasją podróżniczą oraz udowodnieniem sobie, że te marzenia, które gdzieś są w naszej duszy, będzie można spełnić. Powstała praca magisterska i portal i każdego dnia jesteśmy bliżej kolejnej wyprawy i kolejnego pomysłu na życie.

Na jaką ocenę obroniła Pani pracę?

Na szóstkę.

Gratuluję. A wracając do naszego przewodniego tematu – podróżowanie to tak naprawdę poznawanie świata. Kultura jakiego kraju zrobiła na Pani największe wrażenie?

Ostatnio bardzo zaskoczyły mnie kraje muzułmańskie. Jednak islam i kultura arabska ma w sobie coś tajemniczego, ale też może i niezrozumiałego dla Europejczyków czy ludzi z Ameryki Północnej. Myślę, że pozostawia ona cień niedopowiedzenia i trzeba się nad nią skupić i zgłębić, żeby zrozumieć te wszystkie mechanizmy i to, jakimi prawami rządzi się islam. Ta wyprawa do Emiratów otworzyła mi trochę oczy na to, że choć my jesteśmy w Europie, to poza nią jest inny świat i nieco inne życie i trzeba umieć to poznać i zrozumieć oraz być na to wszystko otwartym.

A stereotyp postrzegania kobiet i tego, że są dyskryminowane jest prawdziwy?

Poniekąd jest prawdziwy, ale myślę, że my Europejczycy za dużo pikanterii dodajemy temu wszystkiemu. Tak naprawdę rola kobiety w tamtych krajach nie jest nazwijmy to – niszowa i kobieta nie jest sprowadzona do roli kogoś bądź czegoś gorszego. Tamten świat rządzi się po prostu innymi prawami. Tam kobieta ma mieć zasłoniętą twarz, może mieć odsłonięte dłonie i oczy, ale nie jest to podgatunek. To osoba, która jest ozdobą mężczyzny, a zarazem tylko dodatkiem. Proszę sobie wyobrazić, że mężczyzna, który chce zostawić obecną żonę i związać się z inną kobietą, zarówno nowej kobiecie, jak i obecnej musi zapewnić taki sam status materialny, a jeśli ma z nią dzieci – im również. Wszystko musi być dzielone równo. Nie może być tak, że więcej czasu czy pieniędzy będzie poświęcać nowej wybrance kosztem tej obecnej. To są takie niuanse, o których u nas się nie mówi, a które tam funkcjonują i widać to wtedy, kiedy jest się tam na miejscu i rozmawia się z ludźmi, obserwuje tamtejszą rzeczywistość.

Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że żeby podróżować trzeba mieć worek pieniędzy?

Niewiele, bo tak naprawdę mogą być bardzo przyjemne i fantastyczne podróże ze wspaniałymi przygodami za bardzo małe pieniądze. Jako taki wzorcowy przykład stawiam naszą podróż do Włoch, kiedy bilet w dwie strony kosztował nas tylko 84 zł i był w tym bagaż, ubezpieczenie i wszelkie inne opłaty lotniskowe. A przeżycia były niesamowite, bo raptem w 6 dni zwiedziliśmy znaczną część Włoch. Powstało wiele fajnych artykułów na ten temat opublikowanych na portalu testersi.pl, ale też i w gazetach. Gdzieś jednak te wspomnienia wspaniałych podróży „za grosze” krążą w głowie, tak samo jak zapach kawy o poranku drażni nasze zmysły.

Częściej podróżuje Pani na własną rękę czy jednak korzystają z ofert biur podróży?

Ostatnie wakacje spędzałam korzystając z oferty biura podróży. Był to świadomy wybór, bo była to nasza podróż poślubna i chcieliśmy oddać się w dobre ręce, tak by ktoś się nami zaopiekował i byśmy mogli naprawdę odpocząć, a nie tylko ganiać z punktu do punktu. Skończyło się na tym, że wytrzymaliśmy na plaży może 2-3 dni, a pozostały czas wykorzystaliśmy na zwiedzanie Fuerteventury wypożyczonym jeepem. Prawda jest taka, że ja sama bardzo lubię układać sobie plan podróży i sprawdzam możliwości dostania się do różnych miejsc czy to pociągiem, czy innym środkiem transportu i przemieszczam się w obrębie konkretnych punktów. Jeśli zaś jestem zdana na biuro podróży, to też staram się wzbogacić tę ich ofertę i wyjść z hotelu czy z basenu i ruszyć gdzieś w miasto, by pozwiedzać różne zakamarki. Tak było i na Maderze, i na Fuercie, czyli na wakacjach organizowanych przez biura podróży. Zwiedziliśmy w całości obie wyspy i nie było żadnego problemu, by od A do Z poznać tę wyspiarską część Portugalii i Hiszpanii.

Patrząc na upadające biura podróży, teraz chyba bezpieczniej podróżować na własną rękę.

Tak, tylko z biurami podróży jest pewien komfort, bo jest się „dostarczonym” w konkretny punkt i z tego punktu zabranym. I jeśli chcemy poleżeć na plaży i pić drinki z palemką, to na pewno jest to dla klienta gwarancja, że w swoje wyczekiwane wakacje dostanie się w dane miejsce i – przynajmniej czysto teoretycznie – powinien z niego bezpiecznie wrócić. Jeśli ktoś chce podróżować i zwiedzać, to myślę, że musi mieć więcej determinacji i być bardziej świadomym turystą. Bo można np. gdzieś pojechać samochodem i przeleżeć cały tydzień na plaży, a można wziąć ten samochód i dzięki niemu przemieszczać się w różne ciekawe miejsca. Wszystko zależy od tego, kto ma jakie potrzeby i kto jak lubi spędzać czas: biernie czy aktywnie.

Z kim Pani podróżuje?

Teraz dużo z mężem. Kiedyś bardzo dużo z moją przyjaciółką Betinką, z którą założyłyśmy portal testersi.pl. Czasami ze znajomymi zbieramy jakąś grupkę i wyjeżdżamy w konkretne miejsce. Ale właściwie – kto ma ochotę na podróż, już jest dla mnie świetnym towarzyszem!

”Tak naprawdę nie wiemy co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? – to cytat z „Podróży z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego. Ciekawa jestem Pani odpowiedzi na to pytanie

Myślę, że wszystko to, plus u mnie doszłoby – niespokojny duch skorpiońskiej natury, który nie pozwala usiedzieć na miejscu. Myślę, że to, co pisał Kapuściński plus moje turystyczne ADHD to jest kwintesencja Testersów i tego całego poznawania świata.

Jakie ma Pani najbliższe podróżnicze plany?

Strasznie marzy mi się urlop i jeśli w tym roku nie będzie to Skandynawia, to przynajmniej może jakaś grecka wyspa? Mam nadzieję, że to, że w Grecji jest kryzys nie sprawi, że z niej nie wrócimy, ale dane nam będzie po tygodniowym odpoczynku wrócić do ojczyzny. Może Rodos, a może Zakynthos, a jak nie, to spróbujemy „pokopać szczęścia” na Krecie.

Jak znajomi patrzą na zdjęcia z Pani podróży to pewnie zazdroszczą?

Na pewno trochę zazdroszczą, bo często piszą sms-y albo dzwonią z pytaniem „gdzie Ty znowu byłaś?” i „dlaczego możesz tyle podróżować, a my musimy siedzieć przed komputerem w pracy?”. Może z boku to wygląda tak kolorowo, ale tak naprawdę moja rzeczywistość prywatna jest mocno nacechowana pracą i obowiązkami. Nie zawsze jest ten czas na podróże, ale nawet jeśli uda mi się wygospodarować te kilka godzin czy dni na wyjazd to obowiązkowo muszę i chcę z tego skorzystać, bo taką już mam „turystyczną naturę”. Staram się robić to, czego potrzebuje moja dusza, by żyć w zgodzie z samym sobą. Jeśli potrzebna mi jest adrenalina, to staram się ten zastrzyk energii dostarczać mojemu organizmowi, a kiedy ogarnia mnie spokój, to cudownie jest usiąść na ławce i mieć w zanadrzu kawałek kartki i coś popisać…

Rozmawiała: Sandra Michalewska

Czytaj więcej o podróżach Kingi Gnaś-Sawczuk i Beaty Markiewicz. Odwiedź stronę podróżniczek


Najświeższe wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

Luźny serwis - Z przymrużeniem oka
Lubelski informator miejski: taksówki, banki, szkoły, kościoły

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krasnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto