Azoty przystąpiły do meczu z Gwardią po dwóch pewnych zwycięstwach. Opolanie we wcześniejszych kolejkach grali ze zmiennym szczęściem, a przyjeżdżając do Puław w pamięci mogli mieć jeszcze dwie wysokie porażki z Azotami w poprzednim sezonie. - Tamte mecze były dla nas ciężkie, jednostronne. Ale w szatni powiedzieliśmy, że nie mam nic do stracenia, że będziemy walczyć o każdą piłkę, że zagramy mocno w obronie i będziemy sobie pomagać – wyjaśnia Rafał Kuptel, trener Gwardii.
Początek spotkanie należał jednak wyraźnie do gospodarzy. Wprawdzie dwie pierwsze bramki rzucili opolanie, ale Azoty szybko odpowiedziały serią pięciu trafień z rzędu i w 8. minucie prowadziły 5:2 (trzykrotnie bramkarza rywali pokonał hiszpański rozgrywający Ignacio Valles). Kolejne akcje napędzał skrzydłowy Piotr Jarosiewicz i po trochę ponad kwadransie gry puławianie byli lepsi o sześć goli (12:6). Gwardia zdołała wprawdzie część tych strat odrobić, ale po 30 minutach podopieczni Roberta Lisa prowadzili 20:17 i z dużym spokojem mogli wyjść na drugą połowę.
- W poprzednich dwóch meczach zagraliśmy bardzo dobrze, ale teraz zabrakło może trochę bramki, trochę wszystkiego – ocenia szkoleniowiec. - Nie pamiętam jednak, żebyśmy kiedyś zmarnowali tak wiele sytuacji sam na sam. Zrozumiałbym gdyby to były sytuacje z drugiej linii, ale to były rzuty z szóstego metra, stuprocentowe. Nie trafialiśmy w bramkę – dodaje Robert Lis.
Pod nieobecność kontuzjowanych Mateusza Zembrzyckiego i Vadima Bogdanova w bramce Azotów sezon rozpoczął 21-letni Wojciech Borucki. W dwóch wcześniejszych spotkaniach bronił ze skutecznością około 40-procent. W starciu z Gwardią nie był już tak skuteczny, a niewiele pomógł także 41-letni Valentyn Koszowy, który ze względu na problemy kadrowe na tej pozycji, wrócił do Azotów tuż przed rozpoczęciem rozgrywek.
Z kolei w bramce Gwardii po przerwie stanął 19-letni Mateusz Lellek. - Co miał zrobić, to zrobił z nadwyżką – chwali swojego zawodnika Rafał Kuptel.
Gospodarze trwali na prowadzeniu do 41. minuty. Chwilę wcześniej rzutu karnego nie wykorzystał Jarosiewicz, a po trafieniach Mateusza Jankowskiego oraz Piotra Zawadzkiego był remis 23:23. Dwie minuty później z boiska wyleciał Ivan Burzak, kołowy Azotów. - Myślę, że to miało wpływ na przebieg meczu. Mamy mało obrońców, a on jest jednym z podstawowych. Niestety, w końcówce go zabrakło – przyznaje Jan Antolak.
Na kwadrans przed końcem opolanie wyszli na prowadzenie 26:25. Chwilę później odzyskali je puławianie, ale tylko na moment. W 55. minucie był jeszcze remis 29:29, ale w decydujących akcjach bramki dla Gwardii rzucali Jankowski i Andrzej Widomski. Goście nie wypuścili z rąk sensacyjnej wygranej i wywieźli z Puław trzy punkty.
- Trudno, trzeba to przeżyć, wyciągnąć wnioski i zastanowić się co dalej. Nie ma sensu rozdzierać szat, bo wiemy, że potrafimy grać. Szkoda jednak punktów, bo w lidze można grać słabo, ale punkty trzeba zdobywać. Nam się to nie udało. Zagraliśmy źle, bardzo źle i nie ma usprawiedliwienia dla takiego występu – podsumowuje trener, Robert Lis.
Azoty Puławy – Gwardia Opole 32:33 (20:17)
Azoty: Borucki, Koszowy – Adamski 7, Valles 5, Marciniak 4, Jarosiewicz 4, Burzak 3, Fedeńczak 3, Janikowski 2, Przybylski 1, Antolak 1, Kowalczyk 1, Konieczny 1, Zivkovic. Kary: 6 min. Trener: Robert Lis
Gwardia: Lellek, Malcher – Widomski 8, Jankowski 8, Monczka 6, Zawadzki 3, Wojdan 2, Koc 2, Scisłowicz 2, Stempin 1, Morawski 1, Fabianowicz. Kary: 18 min. Trener: Rafał Kuptel
Sędziowali: Jakub Mroczkowski (Sierpc) i Sebastian Patyk (Warszawa)
Widzów: 1752
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?