Jeśli zatem nic się nie zmieni blokady na granicach będą nadal trwać, także podczas świąt Bożego Narodzenia. - Zastanawiamy się nad zaostrzeniem protestu – mówi Tomasz Borkowski, reprezentujący protestujących przewoźników. - Niestety stary, odchodzący rząd RP nie spełnił naszych oczekiwań. Liczymy zatem na nowy. I jesteśmy otwarci na rozmowy. Nasze postulaty się jednak nie zmieniają.
Co można zrobić?
To mógł być przełomowy krok. Dlaczego jednak otwarcie przejścia granicznego w Dołhobyczowie dla pustych ciężarówek wracających z Ukrainy nie zmieniło sytuacji? - Tam już jest potężna kolejka, która ma 15 kilometrów długości. W przeciwieństwie do innych przejść jest ona wprawdzie żywa: czyli ciężarówki wjeżdżają po kolei, jedna za drugą, a nie za pomocą systemu elektronicznego, jednak nawet ona przesuwa się tylko 500 metrów w ciągu doby – tłumaczy Borkowski. - To nie jest zatem rozwiązanie problemu.
Tomasz Borkowski, zauważa, że polscy przewoźnicy nadal muszą po stronie ukraińskiej czekać na wjazd do Polski 12 do 15 dni. Zatem w tej sprawie niewiele się od miesiąca zmieniło.
- A nam zarzuca się, że blokujemy wyjazd, co powoduje, że po polskiej stronie ukraińskie ciężarówki czekają 5 do 6 dni - mówi Tomasz Borkowski. - Obecnie np. w Korczowej przepuszczamy po siedem tirów na godzinę. Bez żadnych przeszkód, przez wszystkie przejścia, może wyjeżdżać pomoc humanitarna i dla ukraińskiego wojska. To warto podkreślić.
Co można w tej sytuacji zrobić? - Polska powinna wprowadzić dodatkowe zezwolenia dla Ukraińców, w taki sposób, aby mniej ciężarówek wjeżdżało do naszego kraju lub renegocjować porozumienie w tej sprawie z UE – tłumaczy Tomasz Borkowski.
Przyparci do ściany
Protest polskich przewoźników rozpoczął się w poniedziałek (6 listopada). Zablokowane zostały wówczas dojazdy do przejść granicznych w Hrebennem, Dorohusku, a potem w Korczowej. W efekcie kolejki tirów oczekujących na wyjazd z kraju ciągną się całymi kilometrami. Skąd taka eskalacja? Polscy przewoźnicy skarżą się m.in. na nieuczciwą konkurencję. Opowiadają, że są „wypychani” z przewozów między Polską i Ukrainą i w ten sposób zostali przyparci do ściany.
Wypracowali kilka postulatów. Żądają m.in. przywrócenia systemu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na przekraczanie granicy. Ponadto chcą zakazu rejestrowania w naszym kraju firm ze „wschodnim” kapitałem. Jednym z żądań jest także odejście od systemu elektronicznego i utworzenie po ukraińskiej stronie tzw. żywej kolejki. Na razie z tego nie spełniono.
- Wiadomo, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia i ta blokada jest także dla nas przykrą sprawą. Każdy chce być przecież z rodziną. Nie możemy się jednak poddać, złamać – przekonuje Tomasz Borkowski. - A jeśli nasze postulaty nie zostaną spełnione protest zaostrzymy. Jak? Możemy np. zamiast po kilka, przepuszczać tylko po jednej ciężarówce na godzinę. To znacznie skomplikuje dotychczasową sytuację na granicy.
Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?