Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie wypuszczaj karpia wolno, bo naprawdę może się zamienić w rybę-zombie!

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Dorodny żywny karp prosto z hodowli. Kupując go na miejscu, mamy pewność, że jest świeży.
Dorodny żywny karp prosto z hodowli. Kupując go na miejscu, mamy pewność, że jest świeży. Krzysztof Kapica
Trzy życzenia, całus w pyszczek i nasza rybka wypuszczana jest niczym złota do rzeki lub jeziora, by dalszy żywot wiodła na wolności. Nie róbmy tego, bo narażamy się na sankcje karne, ale przede wszystkim skazujemy karpia na marny los - przestrzega Rafał Maciaszek, akwarysta, wędkarz, autor portalu internetowego Łowca Obcych.

Zobacz wideo: Morsowanie dla każdego? Niektórzy muszą uważać!

Karp jest obcym gatunkiem w naturalnym środowisku Polski, ale już na tyle w nim oraz w naszej kulturze kulinarnej (zwłaszcza bożonarodzeniowej) zadomowionym, że można go uznać za swojaka. Łowca obcych to przydomek związany raczej z poszukiwaniem i eliminowaniem gatunków inwazyjnych, szkodliwych dla rodzimej przyrody i gospodarki.

Pan Rafał wskazuje na mało znany aspekt związany z wypuszczaniem na wolność świątecznego karpia - na to, że ryba ta często pada ofiarą bardzo ekspansywnego gatunku małży. To szczeżuja chińska, czyli mięczak pochodzący z Azji Wschodniej. Najliczniej występuje w stawach karpiowych oraz w ich bezpośrednim sąsiedztwie, gdzie spotka się "uciekinierów" ze stawów. Coraz częściej jednak widuje się tego małża w wodach otwartych, gdzie rozprzestrzenia się poza kontrolą: w Odrze, Warcie, Wiśle, Sanie, Narwi, Bugu, Czarnej Koneckiej.

Zjadają żywcem

Dojrzałe samice szczeżui mają paskudną (z ludzkiego punktu widzenia) cechę - gdy w pobliżu przepływa ryba (niekoniecznie karp), uwalniają setki tysięcy mikroskopijnej wielkości larw Glochidia, które przyczepiają się do ciała żywiciela.

Średnia liczba potomstwa inkubowanego jednorazowo przez samicę wynosi 250 tysięcy, a maksymalne nawet do miliona. Larwy najchętniej pasożytują na skrzelach ryb, ale dzięki hakom pokrytymi kolcami z łatwością przyczepiają się również do ich skóry i płetw.

To też może Cię zainteresować

W badaniach eksperymentalnych dowiedziono, że glochidioza u karpia (choroba spowodowana infekcją glochidiów) może przyczynić się do upośledzenia oddychania ryb, pogorszenia parametrów krwi, dysfunkcji nerek i wątroby, a tym samym może doprowadzić do śnięcia.

- Te larwy zjadają rybę żywcem, powodują że zamienia się w galaretę, która niemal rozpływa się w rękach, gdy się ją wyłowi. Ale ta wciąż żyje i dlatego nazywam je karpiami zombie - opowiada obrazowo Rafał Maciaszek. - Dlatego chcę odwieść Polaków od wypuszczania zakupionych na wigilijny stół karpi na wolność. Bo tym samym gotują im straszny los.

Przysmak sprowadzili cystersi

Warto jednak przypomnieć, że tę słodkowodną rybę sprowadzili do naszego kraju cystersi, możliwe że już w XII wieku, a najpóźniej w XIII. Pochodzi jednak z rzek okolic Morza Kaspijskiego i wschodniej Anatolii (teren dzisiejszej Turcji). W Chinach był hodowany już w V w p.n.e., zaś pierwsze wzmianki o jej występowaniu w Europie pochodzą od Arystotelesa - z roku 350 p.n.e.

Uważa się, że pierwsze hodowle karpia były dziełem sprowadzonych do Czech cystersów. Pierwsze opactwa tego zakonu w Polsce zakładali książęta śląskiej linii Piastów. Mięso karpia jest pożywne, bogate w białko i wiele innych składników odżywczych.

On też ma swoje prawa

Co ciekawe, tradycyjnym daniem wigilijnym na stołach Polaków karp stał się dopiero w latach 50. XX stulecia, czyli całkiem niedawno. I przez kilka dziesięcioleci traktowany był przez naszych rodaków byle jak - wielu ładowało go do tradycyjnych siatek na zakupy, a gdy pojawiły się torby plastikowe (tzw. reklamówki) właśnie do nich. Ryby dusiły się bez wody i powietrza. W domu dostawały młotkiem w łeb i po sprawie...

Ale gdy rosła świadomość społeczeństwa o tym, że zwierzętom (nawet rybom) należy się szacunek i godna śmierć, wtedy w sprawie wypowiedział się nawet Sąd Najwyższy - w wyroku w 2016 roku uznał, że sprzedaż żywych karpi w torebkach bez wody jest znęcaniem się nad zwierzętami.

Uwolnienie karpia może być traktowane jako uwolnienie gatunku obcego, za co grozi grzywna do 5 tys. zł (Ustawa z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody) lub jako zarybienie bez zezwolenia (Ustawa z 18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym). W przypadku zwierząt domowych porzucenie jest przestępstwem (Ustawa z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt) zagrożonym grzywną, karą ograniczenia wolności, a nawet więzieniem do lat 2.

Jednak świadomość społeczna o tym jest minimalna, a policja czy straż miejska (gminna) nie przywiązują do sprawy większej wagi.

Nie męcz karpia zbyt długo

Karpie trafiają do sklepowych basenów napełnianych najczęściej wodą kranową. Nieodpowiednio przygotowana woda uszkadza rybom skórę i niszczy powłokę śluzową, co w kolejnych dniach może powodować osłabienie i zwiększoną podatność na infekcje.
Zdaniem naszego rozmówcy - zupełnie zbędne jest zabieranie żywego karpia do domu. Wpuszczenie go do wanny to dla niego dodatkowy stres, nie mówiąc o nieumiejętnych próbach jej uśmiercania przez kupujących.

To też może Cię zainteresować

Najlepiej po karpia wybrać się tam, gdzie niezaprzeczalnie jest mu najlepiej, czyli do najbliższego gospodarstwa rybackiego lub, jeśli nie jest to możliwe, do sklepu z dobrymi praktykami sprzedaży.

Niezależnie od miejsca zakupu, nie zabierajmy żywego karpia do domu! Warto poprosić doświadczonego sprzedawcę o jego ogłuszenie i wypatroszenie na miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nie wypuszczaj karpia wolno, bo naprawdę może się zamienić w rybę-zombie! - Gazeta Pomorska

Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto