Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jacek Kawalec: Najszczerszą intencją Romualda Lipki było, żeby Budka Suflera kontynuowała swoją działalność

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Wiadomość o obsadzeniu Jacka Kawalca w roli wokalisty Budki Suflera zelektryzowała i podzieliła fanów legendarnego zespołu. Z jednej strony pojawiły się opinie, że „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”, czy też ta samego Krzysztofa Cugowskiego mówiącego o „demolowaniu legendy”. Z drugiej, były głosy wsparcia, spośród których najczęściej wybrzmiewały zwyczajowe „trzymamy kciuki”. Emocje fanów wybuchły po raz drugi po koncercie Budki Suflera podczas finału WOŚP w Legnicy – już z Kawalcem na wokalu. Niewątpliwie nowa rola aktora znanego do tej pory przede wszystkim z serialu „Ranczo”, czy popularnego w latach 90. teleturnieju „Randka w ciemno” nie należy do łatwych, a wiele wskazuje, że może być to nawet jego najtrudniejsza rola. Dlaczego się na nią zdecydował? O tym m.in. rozmawiamy z głównym sprawcą całego zamieszania, Jackiem Kawalcem.

Panie Jacku, najpierw się do czegoś przyznam. Jak tylko zobaczyłem informację, że zaczyna pan współpracę z Budką Suflera napisałem na swoim facebookowym profilu: „Powiedzieć zbrodnia, to nic nie powiedzieć”. Ale żeby była jasność: nie chodziło mi absolutnie o pana osobę, bo nawet gdyby zamiast Kawalca wokalistą został Dawid Podsiadło, mój komentarz były taki sam. Chodziło mi natomiast o fakt, że Budka Suflera kontynuuje działalność po śmierci Romualda Lipki. O ile Budkę bez Krzysztofa Cugowskiego jestem w stanie sobie wyobrazić, tak deficyty tej wyobraźni mam, kiedy chodzi o dalsze funkcjonowanie zespołu bez swojego spiritus moves, jakim był Lipko. Zresztą, jak sam pan zapewne wie, moja opinia nie jest odosobniona i wystarczy poczytać komentarze internautów, żeby się o tym przekonać. Nie miał pan rozterek wchodząc w rolę wokalisty legendarnej formacji?

Nie miałem o tyle, że już na pierwszym spotkaniu z kolegami z Budki Suflera, zaraz po tym, jak zaproponowali mi współpracę, dowiedziałem się, że jest cały „koszyk” pięknych utworów, które Romuald Lipko skomponował z intencją, by zostały w przyszłości nagrane i oddane publiczności. To nie była zresztą jedynie intencja, a wręcz serdeczna prośba skierowana do kolegów z zespołu, bo kompozytor miał świadomość, że odchodzi. Chciał, by została po nim jego muzyka. Właśnie pracujemy nad tymi utworami od strony aranżacyjnej, znam ich warstwę melodyczną i rytmiczną i muszę powiedzieć, że są to naprawdę piękne kompozycje. Widzę w nich szansę na zaistnienie z czymś zupełnie nowym, z czymś co ma rzetelny certyfikat Romualda Lipki.

Na podstawie tego, co pan mówi, można wnioskować, że Romuald Lipko namaścił kolegów do kontynuowania projektu pod nazwą Budka Suflera…

Nie wiem, czy słowo „namaścił” jest tu odpowiednie, natomiast jestem pewien, że właściwą osobą do pełnej, uczciwej i pięknej odpowiedzi na to pytanie jest Tomasz Zeliszewski, który był i jest w Budce Suflera od zawsze. On obiecał Romualdowi Lipce, że zespół będzie grał dalej po jego śmierci pod dotychczasową nazwą i że doprowadzi do nagrania i wydania niepublikowanych utworów kompozytora.

Wyobraża pan sobie Metallicę bez Larsa Ulricha i Jamesa Hetfielda? Pytam, bo również taką analogię stosowali, ci którzy krytycznie podchodzą do dalszej działalności Budki Suflera.

A wyobraźmy sobie, również hipotetycznie, jak zachowałby się Lars Ulrich bądź James Hetfield, gdyby jeden z nich odchodził na drugą stronę bytu i poprosił przyjaciela o kontynuację pracy zespołu po jego śmierci. To nie są łatwe rzeczy, ani dla tych, którzy odchodzą, ani dla tych którzy zostają.

Jak w ogóle doszło do pana współpracy z Budką? Spotkaliście się przypadkowo, ktoś do kogoś zadzwonił?

Doszło do kilku zbiegów okoliczności. Piotr Bogutyn, który gra na gitarze w Budce Suflera, zagrał na jednym z moich koncertów z cyklu „Muzyczne twarze Kawalca”. Najpierw usłyszał mnie na próbie, a potem daliśmy razem półtoragodzinny koncert, na którym uprawiałem „kaskaderkę” wokalną śpiewając ekstremalnie różnymi skalami, totalnie różne utwory z różnych półek. Piotrek zobaczył, jak podczas tych koncertów publiczność reaguje, jak się bawi, jak wspólnie ze mną śpiewa. Zobaczył też na moim kanale na YouTube piosenki, które w czasie lockdownu nagrałem w hołdzie zespołowi Skaldowie. Jedną z nich, utwór „Nie widzę ciebie w swych marzeniach”, pokazał panom z Budki Suflera, a ci postanowili się ze mną spotkać, by porozmawiać o ewentualnej współpracy. Taka rozmowa się odbyła, mówiliśmy o swoich gustach muzycznych, ja „wyznałem miłość” do dwóch pierwszych albumów Budki i koniec końców ustaliliśmy, że będziemy pracować nad nową płytą.

Jaki formalnie status ma pan aktualnie w Budce Suflera? Jest to współpraca tymczasowa, czy może został pan nowym wokalistą zastępując Roberta Żarczyńskiego, czy może trzecia opcja: Budka będzie miała kilku wokalistów?

Budka Suflera na przestrzeni lat miała wielu wokalistów, w tej chwili jest nas trójka: ja, Rober Żarczyński, który zaczął współpracę z Budką jeszcze za życia Romualda Lipki, i bardzo młoda, niezwykle utalentowana Irena Michalska, która śpiewa piosenki ze starego repertuaru, wykonywane przez wokalistki współpracujące kiedyś z Budką. Cała nasza trójka będzie śpiewała na nowej płycie. Moja barwa głosu jest inna niż Roberta, dzięki temu można zwiększyć spektrum utworów, które na tej płycie się pojawią. Poza tym, publiczność na koncertach czeka na stare piosenki, dlatego zespół potrzebował kogoś, kto da radę sięgnąć wyższych dźwięków.

Już kilka razy przewinął się temat nowej płyty. Ciekawi mnie w jakim stylu ona będzie? Czy będzie to pop rock, jak ostatnio, czy może powrót do korzeni? A może zaskoczycie nas zupełnie czymś innym?

Jak już wspomniałem wcześniej, aktualnie pracujemy nad aranżami. Na pewno będą to bardzo melodyjne utwory, nie będą to natomiast formy rozbudowane, suity, jak na dwóch pierwszych płytach Budki. Trochę żałuję, że nie żyjemy już w czasach, kiedy można było puścić czarną płytę i słuchać 20-minutowego utworu, który zajmował całą jedną stronę. Dzisiaj jest inaczej – tempo życia jest dużo szybsze i piosenki, które mają więcej niż kilka minut nie są puszczane w stacjach radiowych, a my jednak chcemy, żeby tam zaistniały. Zatem na nowej płycie pojawią się krótsze formy, ale z pewnością wpadną słuchaczom w ucho i mam nadzieję, że zagoszczą tam na dłużej.

A czy wiadomo, kiedy nowa płyta się ukaże?

Nagrywanie płyty nie jest produkcją fabryczną nowego modelu samochodu. Przede wszystkim chcemy, żeby miała jak najlepszy kształt artystyczny. Czekamy na teksty piosenek, a one zostaną napisane wtedy, kiedy ich autorzy dostaną finalną wersję muzyki. Nowa płyta to pewnie kwestia kilku miesięcy, ale dokładnej daty absolutnie nie jestem panu w stanie podać.

Już wcześniej powiedział pan, że ceni szczególnie dwie pierwsze płyty Budki Suflera. Dlaczego właśnie te?

„Cień wielkiej góry” i „Przechodniem byłem między wami” pokochałem w połowie lat 70. przede wszystkim za mocne, rozbudowane, oparte na kontrapunktach dynamicznych, brzmienie instrumentalne i melodykę. Oczywiście, wrażenie robiła też charakterystyczna, zupełnie niespotykana w tamtych czasach na polskiej scenie, barwa głosu Krzysztofa Cugowskiego. Płyty te cenię również za uniwersalny przekaz literacki, zawarty w tekstach piosenek napisanych przez Andrzeja Sikorskiego.

Za panem pierwszy koncert z Budką Suflera na finale WOŚP w Legnicy. Wziął pan na swoje barki ikoniczne utwory: „Memu miastu na do widzenia”, „Jolka, Jolka pamiętasz”, „Twoje radio” i „Jest taki samotny dom”. Jakie ma pan odczucia po tym koncercie? Fani zespołu nie są jednomyślni…

Mam świadomość swoich mankamentów. Pierwszy raz wykonywałem te utwory publicznie, w związku z czym na pewno poniosły mnie emocje, które zawsze na koncertach dla WOŚP się pojawiają. Dodatkowo, pojawiła się presja ze strony fanów: zazwyczaj moje posty na Facebooku miały kilkanaście tysięcy wejść, tym razem zrobiło się tych wejść 2,5 miliona, zatem ciężar był dosyć mocny. Gdyby ten koncert odbył się np. w 1992 roku, w czasach kiedy nie było Facebooka, to bym nie wiedział, że obecność Jacka Kawalca w Budce Suflera wzbudza takie emocje, ale czasy są inne – miałem świadomość ogromnego zainteresowania i chyba trochę za mocno wcisnąłem „pedał gazu” i za bardzo krzyczałem. Ale jest to dla mnie doświadczenie i nauka, żeby na kolejnych koncertach nogę z gazu nieco zdjąć i bardziej się przyłożyć do melodyki.

Faktycznie, poszedł pan hard rockową konwencją…

Górę wzięło doświadczenie w śpiewaniu utworów Led Zeppelin, gdzie momentami operuję na granicy słyszalności. To są dźwięki, których jeśli nie wyda z ekstremalną ekspresją, tracą swoją istotę. Właśnie ten sposób śpiewania za bardzo udzielił mi się na koncercie w Legnicy.

Zapewne wiele osób, które zna pana z serialu „Ranczo”, czy wcześniej z teleturnieju „Randka w Ciemno” musiało się zdziwić widząc pana w roli wokalisty. Jednak śpiewanie nie jest dla pana niczym nowym. Już w 1995 wydał pan płytę z sonetami Williama Szekspira. Mało tego, porywa się pan na prawdziwe rockowe legendy: Joe Cockera i wspomnianych już Led Zeppelin. Kiedy odkrył pan swój talent wokalny?

Na tle ludzi, którzy już na rynku muzycznym funkcjonują nie jest to jakiś najwybitniejszy talent (śmiech). Natomiast ci, którzy przychodzą na moje koncerty, są na nich z własnej woli i z radością, a to jak reagują zachęca mnie do tego, żeby dla nich występować. Wychowałem się na rockowej klasyce, stąd też chęć jej wykonywania.

Co z koncertami? Zobaczymy was na scenie jeszcze przed wydaniem nowego albumu?

Zespół ma kilkanaście propozycji występów w różnych terminach. Musimy siąść i wspólnie wszystko dopasować. Swojego zawodu, czyli aktorstwa nie porzuciłem, ale będę musiał zrobić więcej przestrzeni dla Budki Suflera, a chcę kontynuować także swoje indywidualne koncertowe projekty. Myślę, że da się to wszystko jakoś pogodzić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto