Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłem mocno przekonany, że Polacy to nasi odwieczni wrogowie. Reportaż wojenny Dmytro Antoniuka [Część XIX]

Dmytro Antoniuk

Nie ma nikogo bliższego niż Polacy
13 sierpnia 2022 roku: Dnipro

Nigdy nie byłem w tym mieście. Szkoda. Zasługuje ono na więcej niż jednodniowe odwiedziny. Tu są stepy kozackie, nasza starożytna historia, a jednocześnie – wyjątkowa architektura miasta, coś zupełnie wyjątkowego, czego nie widziałem nigdzie indziej na Ukrainie.

Pierwszą rzeczą, która mnie bardzo interesuje, jest lokalne metro. Po pierwsze, w czasie wojny jest doskonałym schronem przeciwbombowym, a po drugie, jest trzecim metrem w kraju po Kijowie i Charkowie. Co prawda jest najkrótsze - tylko sześć stacji - ale nie mniej interesujące.

W przeciwieństwie do stacji metra w Charkowie i Kijowie, tutaj tylko dwie z nich – Wokzalna i Pokrowska – różnią się od siebie. Reszta to zwykłe tunele wyłożone płytami, ale pomalowane na inny kolor, aby można je było wizualnie odróżnić. Chociaż nie wygląda super estetycznie, jest praktyczne, jak większość metr w Europie.

Budowę tej infrastruktury rozpoczęto jeszcze w 1981 roku, a pierwsze sześć stacji przekazano w 1995 roku. Od tego czasu w samym centrum miasta budowano trzy kolejne stacje, ale ze względu na złożoność terenu są one dość głębokie i wciąż niedokończone. W zeszłym roku ich budowa została przyspieszona i planowano ich otwarcie na 2022 rok. Wiemy czemu to się nie wydarzy.

Trzy nowe stacje metra w Dniprze, gdy zostaną już otwarte, z pewnością będą uderzająco różne od wszystkich innych na Ukrainie, ponieważ zostały zaprojektowane przez światowej sławy biuro architektoniczne Zahi Hadid.

Płacę za przejazd. Nadal są tu plastikowe żetony, jak to miało miejsce kilka lat temu w Kijowie i Charkowie. Nostalgia.

Idę centralną aleją Dmytra Jawornickiego, najsłynniejszego popularyzatora historii ukraińskich Kozaków. W tym mieście znajduje się również muzeum nazwane jego imieniem, które zawiera bezcenne artefakty związane z Zaporożcami, zebrane przez naukowców na początku XX wieku.

Jest bardzo gorąco. Próbuję uciec przed słońcem. Szukam cienia. Dobrze, że w centrum są parki. W jednym z nich, pośrodku sztucznego zbiornika, znajduje się wyspa kinowa. Wygląda na to, że od kilku lat jest opuszczona. Ale w pobliżu jest wesołe miasteczko dla dzieci. Działa. Są też dzieci. Ale są również alarmy powietrzne i nie wiem, co sądzić o rodzicach, którzy spokojnie prowadzą swoje maleństwa przy dźwiękach syren.

Po drodze widzę wiele sowieckich tablic pamiątkowych i pomników. Dekomunizacja zmieniła tylko nazwę Alei Marksa na Jawornickiego, a samą nazwę miasta – Dniepropietrowsk (na cześć komunisty Pietrowskiego, który był współodpowiedzialny za Wielki Głód), na Dnipro. Najsmutniejsze jest to, że nie zmieniła się nazwa obwodu Dnipropietrowskiego. Podobnie istnieje obwód Kirowohradski, chociaż Kirowohrad został przemianowany na Kropywnycki. Rada Najwyższa, która rozwiązuje te kwestie, z jakiegoś powodu jeszcze tego nie zrobiła.

Otóż samo miasto zostało założone przez Moskali w 1776 roku, zaraz po zniszczeniu Siczy Zaporoskiej, na jej ziemiach. Planowano nawet, że będzie to trzecia po Petersburgu i Moskwie stolica Imperium Rosyjskiego, ale później tę nieoficjalną pozycję przejęła Odessa.

Wsiadam do minibusa, który jedzie do dzielnicy sypialnej „Topolia 3”. Stamtąd już bliżej do wsi Stare Kodaki, gdzie znajdują się pozostałości twierdzy zbudowanej przez francuskiego inżyniera Guillaume de Beauplan w 1635 roku z inicjatywy hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego. Twierdza została zbudowana, aby kontrolować Zaporoże, które coraz bardziej sprzeciwiało się wojskom koronnym i magnatom. Dlatego wkrótce po jego wybudowaniu Kozacy ją zniszczyli.

Obwarowania odbudowano w 1639 r. i wtedy, jak głosi legenda, Stanisław Koniecpolski zapytał Bohdana Chmielnickiego, wówczas jednego z sotników pułku czegiryńskiego, co sądzi o fortyfikacjach. Podobno odpowiedział: „Manu facta manu distruo” – „Ręce niszczą to, co budują ręce”. Dokładnie te słowa opisują jednak twierdzę w Brodach, obok której Koniecpolski mieszkał w luksusowym pałacu w Podhorcach.

Po trzymiesięcznym oblężeniu Kodak wreszcie został zdobyty przez Kozaków w październiku 1648 r., o czym informuje obelisk wzniesiony za cara przez Dmytra Jawornickiego. Rząd bolszewicki, mimo protestów inteligencji, w 1938 roku rozpoczął budowę kamieniołomu granitu, który zniszczył dwie trzecie starych fortyfikacji. Teraz na ich miejscu jest głęboka przepaść z jeziorem. Zachowały się jednak fragmenty wciąż potężnych wałów i rowów. W 2011 roku odnaleziono tu fundamenty drewnianego, kozackiego kościoła św. Michała Archanioła, zniszczonego przez bolszewików podczas budowy kamieniołomu.

Odkąd jako nastolatek czytałem książki o Kozakach, marzyłem o tym, żeby się tu dostać. Byłem wówczas mocno przekonany, że Polacy to nasi odwieczni wrogowie, a Kościół katolicki zniewala Ukraińców. Zabawne, prawda? Szczególnie pamiętając, że napisałem książki „Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie” oraz „Klasztory rzymskokatolickie na Ukrainie”. Teraz jestem przekonany, że nie ma nikogo bliższego nam niż Polacy i mam nadzieję, że to przekonanie pozostanie we mnie na zawsze.

Ze Starych Kodaków wracam taksówką do Dnipra. Kierowca po drodze wskazuje na lotnisko zbombardowane przez Rosjan na początku inwazji. Najpierw nieśmiało wiodłem rozmowę, pamiętając, że Dnipro jest pełne sympatyków Putina, ale szybko przekonałem się, że jest to osoba zdecydowanie proukraińska. „Te padła zniszczyły nasze lotnisko, z którego moja córka leciała na wakacje do Turcji” - mówi kierowca. Zatrzymuje się dla mnie w pobliżu muzeum Jawornickiego, gdzie stoją słynne stepowe baby. Jest to jedna z największych europejskich kolekcji rzeźby kamiennej. Od neolitycznych stel antropomorficznych z IV tysiąclecia p.n.e., do posągów połowieckich z XIII wieku. Kiedyś prawie każda z nich stała na kopcu stepowym, i znam je dobrze z rysunków Szewczenki.

To jest samo centrum miasta. W pobliżu znajduje się katedra Przemienienia Pańskiego. Zacięty patriarchat moskiewski. Wewnątrz natrafiam na ikonę „Św. Mikołaja, cara całej Rosji”. Bardzo dziwnie to oglądać w mieście, w którym rosyjskie bomby zniszczyły wiele domów i zabrały wiele żyć ludzkich.

Jednak za świątynią znajduje się ciekawy przykład sztuki współczesnej oraz nowa aleja prowadząca na deptak nadbrzeżny, który wszyscy gorąco mi radzili zobaczyć. Zejście do Dniepru. Ma własny Hydropark, podobnie jak w Kijowie, na wyspie Monastyrskiej. Prowadzi do niego stary most dla pieszych, a pośrodku stoi gigantyczny pomnik Tarasa Szewczenki, wykonany z lokalnego granitu. Siadam na ławce. W pobliżu rozmawiają dwie studentki. Przysłuchuję się ich rozmowie. Mówią po ukraińsku, bez żadnych dialektów. Omawiają wieści z frontu. Odnotuję ich niesamowitą świadomość i poprawność wniosków. Jednocześnie nie przeklinają, jak to zwykle niestety bywa wśród rówieśników. Na ich miejscu powiedziałbym to samo. Ale jest ten Dnipro fajny. I dziewczyny są ładne.

Idę deptakiem. Dawno nie widziałem takiego ruchu - a jest to sobotni wieczór. Chodzą tu mieszkańcy Dnipru w różnym wieku. Co sto metrów grają uliczni muzycy, tańczą grupy amatorskie, a dzieci na hulajnogach jeżdżą wokół przechodniów. To wygląda jak kurort nadmorski. Co więcej, wody jest tu pod dostatkiem – naprzeciwko jest szeroki, dwa razy szerszy niż w Kijowie Dniepr, nad którym rozpościera się nowy most. Myślę, że jest dłuższy niż nasz most Patona, ale to złudzenie. Kijowska przeprawa wciąż znacznie go wyprzedza. Jedyne, co tutaj bardzo rozczarowuje, to smród wody. Nigdzie tego nie spotkałem, ani w Chersoniu, ani w Zaporożu, które, przypominam, są dalej na południu niż Dnipro. Być może jest to kwestia licznych fabryk wybudowanych jeszcze za Stalina, które nigdy nie zostały właściwie zabezpieczone.

W oddali widzę najsłynniejszy w mieście i niedokończony hotel Parus. Był budowany w latach 1975-1989. Planowano, że będzie miał 996 pokoi, ale upadek ZSRR uniemożliwił ukończenie okazałego budynku. Stoi więc z pustymi oknami. Miasto zamierzało zdemontować tego ducha.

Niedaleko stąd znajdują się jeszcze dwa nowoczesne drapacze chmur (z lat 2003 i 2005), które nazywane są „Wieżami”. To nowoczesna wizytówka Dnipru. Stoją na wzgórzu, na prawym brzegu rzeki, w bardzo kameralnej okolicy, pełnej starych i nowych willi. Ciekawe, że nowe rezydencje niewiele ustępują starym. Niektóre przypominają styl Gaudiego, inne wyglądają jak domy gdzieś w Antwerpii. Niezwykle interesujące.

W ten sierpniowy wieczór spieszę do pociągu, zauważając po drodze nowe murale, przysłuchując się strzępom rozmów przechodniów, zwracając uwagę na liczne ciekawe budynki i obiecując sobie, że na pewno tu wrócę.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Byłem mocno przekonany, że Polacy to nasi odwieczni wrogowie. Reportaż wojenny Dmytro Antoniuka [Część XIX] - Kurier Lubelski

Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto