Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzje filmów 2014. Co grają w kinach w Trójmieście? [OCENY RECENZENTÓW]

H.Tronowicz

Hucpa pod maską odkrywczego dzieła

Po premierze "Jacka Stronga" krytycy nie żałują reżyserowi Pasikowskiemu uwag wnikliwych, czasem, niestety, kąśliwych. Obok zamieszczamy na ten temat wypowiedzi dwóch uczestników naszej tabeli. Nazwisk autorów nie ukrywamy. Warto to mocno podkreślić, ponieważ dają skądinąd do myślenia kolejne haniebne próby bezczeszczenia pomnika pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Krakowie. Kim są owi "nieznani sprawcy", nieuchwytni bohaterowie grasujący pod osłoną nocy? A co do prowokowania opinii publicznej pytaniem, czy polski pułkownik bohaterem był czy zdrajcą, wyłania się oto świeży casus Snowdena, który wylądował w Moskwie...
Dwa tygodnie temu brałem na ząb okrzyczane dzieło Larsa von Triera "Nimfomanka". A kilka dni temu zakończył się doroczny festiwal filmowy w Berlinie. Duńczyk zapowiadał, że zaprezentuje tam pełną reżyserską wersję "Nimfomanki". Spodziewał się, że rzuci międzynarodową publiczność na kolana. Tymczasem figa z makiem. Dyrekcja festiwalu nie przyjęła dzieła do konkursu, a wyświetlane poza konkursem przepadło bez echa. Lars von Trier to filmowiec z kręgu lisków chytrusków, którym posłannictwo artystyczne miesza się z dziwacznie kalkulowaną komercją. Dał już kiedyś temu wyraz. W filmie "Idioci".

(Henryk Tronowicz)

ZDANIEM RECENZENTÓW

O filmie "Jack Strong"

"Jack Strong" Pasikowskiego to hagiografia. Film przy tym rozczarowuje na poziomie wielkiej historii. Pamiętny wizjoner i obrazoburca z "Psów" prześlizguje się nad sprawą odpowiedzialności za stan wojenny. Jego Jaruzelski pokazany jest wręcz z godnością i lekką sympatią.

Reżyser unika deklaratywności w sporze polsko-polskim. Nie wiemy dlaczego ostatecznie stan wojenny został wprowadzony, po tym jak został zdekonspirowany plan Kulikowa i wiadomo było, że Radzieccy (jak mówią w filmie o Sowietach polscy oficerowie) na pewno nie odważą się wejść do Polski, a Stany Zjednoczone nie zgodzą się na "drugi Afganistan". Stan wojenny sam się wprowadził? Nie została też dobitnie wyartykułowana postawa władz USA, które nie ostrzegły Solidarności przed 13 grudnia.

Według propagandy PRL USA opuściły Solidarność, według historyków dzięki temu uniknięto przelewu krwi na wielką skalę i - kto wie - może w konsekwencji, III wojny światowej. To oczywiście fantazja, bo przecież nikt nigdy za Polskę nie umierał i umierać nie będzie. No chyba żeby jakaś mega ropa trysła nad Wisłą (...). 22 lata twórczości Władysława Pasikowskiego spina klamrą Janek Wiśniewski. W "Psach" (1992) pijani esbecy śpiewają, z niespotykanym wcześniej w polskim kinie szyderstwem, słynną balladę "Janek Wiśniewski padł". W filmie "Jack Strong" (2014) oglądamy ze wzruszeniem niezapomniane zdjęcia z gdyńskiego Grudnia, z przemarszu tłumu ze zwłokami Zbyszka Godlewskiego na drzwiach. Władysław Pasikowski z wizjonera i obrazoburcy przekształca się w akademika. Czy już na stałe? Oby nie. (P.W.)

Wydaje mi się, że znowu część recenzentów i krytyków padła na kolana przed wtórnością nad wtórnościami, kalką, banałem, zbieraniną motywów i schematów z kina popularnego. Zadaję sobie pytanie, jak w skali od 1 do 6 można oceniać ten film na 5 lub 4 (vide: piątkowy dodatek do GW "Co jest Grane"), jeśli tak wysokie oceny stawia się "American Hustle" i "Wilkowi z Wall Street". W celu schłodzenia emocji proponuję porównać twórczość Pasikowskiego z takim samym popcornem pt. "Bez wyjścia" (1987) Rogera Donaldsona, filmem o tym samym, tylko na odwrót. No i komu należy się wyższa nota? Ubolewam, że "Strong", podobnie jak "Papusza", czy "Pod Mocnym Aniołem", nie jest oceniany jako dzieło sztuki, lecz jako kracauerowska "rzeczywistość nieinscenizowana", odnosząca się do określonego momentu społeczno-politycznego i historycznego. "Strong" de facto takim obrazem nie jest, lecz go sprytnie naśladuje. Wolę "Bez wyjścia", bo ten nie udaje tego, czym nie jest.
(K.B.)

O filmie "Niebiańskie żony łąkowych Maryjczyków"

26 opowieści o dziewczętach i kobietach o imionach rozpoczynających się na literę "O" ukazuje magię i wciąż żywą obrzędowość ugrofińskiego ludu Mari Eł, o którym się mówi, że to ostatni poganie w Europie. Eros i Thanatos nieustannie spotykają się w legendach i misteriach, ale co najciekawsze, rzecz dzieje się nie tylko na wsi, i to wcale nie zabitej dechami na końcu świata, ale także w domach z wielkiej płyty, o których przecież wiemy, że ani tam wolnej miłości, ani tym bardziej duchowości. Opowieści o magicznej treści rodem znad środkowej Wołgi przypominają poetykę Paradżanowa, nie uduchowione "Barwy granatu", ale "Cienie zapomnianych przodków", i pogłębiają tęsknotę za polskim odpowiednikiem filmowym. Mamy rok Kolberga, to kto wie, może się doczekamy. (P.W.)

O filmie "Goltzius and the Pelican Company"

Jak zwykle u Greenawaya fabuła to pretekst do popisu wyobraźni filmowca. Przepych, nadmiar, sensualność i seksualność ujawniają się na wszystkich planach. Znudzony margrabia Alzacji, niczym książę Wirtembergii z "Casanovy" Felliniego, szuka nowych podniet, które mogłyby nasycić jego perwersję. Greenaway uzbierał na realizację filmu zaledwie 2 mln euro, ale i tak jego wizja oszałamia. (P.W)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto